Czym sobie na to wszystko zasłużyłam?
Kocham Pedro Almodovara. A raczej świat, który kreuje w swoich filmach.
W sobotni samotny wieczór – zarówno R. jak i dzieci wyjechali w różnych kierunkach – sącząc lampkę prosecco, przeniosłam się do Madrytu lat 80-tych, aby zobaczyć historię życia sprzątaczki Glorii, mieszkającej w zagraconym mieszkaniu na wielkim blokowisku wraz z mężem taksówkarzem, dwojgiem synów i leciwą wiekiem teściową. Nie dość, że każdy z bohaterów swoim udziałem, wyborami i indywidualnością współtworzy patologię rodzinną, to jeszcze najbliższą sąsiadką a zarazem przyjaciółką domu jest prostytutka:) Do tego przestrzeń madryckich ulic, zapadające w pamięć wnętrza i przewrotne ujęcia ukazujące codzienność życia rodzinnego.
Dobrze spędzone półtorej godziny.
Komentarze