Jak ugotować (!) pyszną kawę?

Gotowanie kawy to rytuał, który poznałam będąc wiele lat temu na pustyni w Tunezji.  Nawet dziś pamiętam intensywny zapach i mocny smak przyrządzonej w ten sposób –  przez Beduinów nad ogniskiem – kawy.

Beduini prażą najpierw ziarna kawy w metalowym naczyniu nad ogniskiem. Następnie tłuką je w moździerzu, czasem razem z ziarnami kardamonu i dopiero tak przygotowaną mieszankę przesypują do dużego garnka, dolewając wody i zagotowując ją. Kawę piją niedosładzaną, podają za to do niej często daktyle. Tak zaparzona jest bardzo intensywna w smaku i bardzo aromatyczna. Jedna malutka czarka stawia momentalnie na nogi.

Moja wersja gotowania kawy rodem z osady beduińskiej jest jednym z domowych rytuałów. Spróbujcie poeksperymentować i dobrać swoje idealne proporcje. Jeśli lubicie moc podwójnego espresso (czyli dosyć mocna) ale w wersji Americana (czyli naprawdę duży kubek napoju), skorzystajcie po prostu z mojej propozycji.

Mielę 2,5 – 3 miarki (plastikowa łyżeczka dołączana często do kawy ziarnistej) ziaren kawy Arabica w młynku. Taka porcja idealnie wystarcza na półtoralitrowy dzbanek.

Odmierzam zimną wodę w dzbanku do kawy (posiadam około półtoralitrowy) i przelewam do garnka. Zostawiam na dnie około pół szklanki zimnej wody. Wodę zagotowuję razem z jednym ziarnem kardamonu. Kiedy zaczyna bulgotać wsypuję całą zawartość młynka, nie zdejmując garnka z palnika. Kawa zacznie „burzyć się” i kipieć. Wtedy szybko zalewam ją połową zimnej wody z dzbanka. Kawa „zasyczy” i „zgaśnie”. Dosypuję wtedy sporą szczyptę cynamonu i czekam aż się ponownie zagotuje. Proces zachodzi dosyć szybko i kawa znów zaczyna kipieć, choć nie tak intensywnie jak za pierwszym razem. Dlatego czekam z dzbankiem z zimną wodą w pogotowiu i zalewam ponownie resztą wody.

Teraz napój będzie spokojnie się gotować jeszcze dosłownie chwilę. Przelewam go do dzbanka na kawę z sitem i od razu przeciskam przez nie. Tak ugotowana nie stawia oporu.

Jest aromatyczna, bogata w smaku i przepięknie pachnie.

Podaję ją w wersji domowej z mlekiem roślinnym – osobiście preferuję migdałowe. W wersji gościnnej serwuję z waniliowym likierem.

Nie znalazłam niestety żadnego zdjęcia z osady beduińskiej, ale to poniżej zostało zrobione w jej pobliżu.

Dwudziestoletnia wówczas Twórczyni Bloga:)
be the first to comment on this article

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *