Poetyckie sny. Też miewam.

Taki oto miałam sen. Ułożył się w zwiewną narrację…

Była chłodna jesienna noc. Wolnym krokiem przemierzałam wąską, brukowaną uliczkę. Kolorowe lampiony kołysały się lekko, zwisając z gzymsów ciasno do siebie przyklejonych sklepików. Ich pomarańczowe światła odbijały się w uśpionych wystawach, nikle oświetlając półki gęsto zastawione posążkami Buddy, złotymi smokami, puzderkami i figurkami z gliny. Panowała cisza. Tylko z pobliskiej knajpki dochodził wątły odgłos sączącej się muzyki.

Przyglądałam się wystawom, trochę od niechcenia, planując szybkie poranne zakupy, następnego dnia. Zamierzałam kupić jakąś oryginalną pamiątkę, ale nie miałam na nią jeszcze pomysłu. Nigdy nie przepadałam za zakupami, a konieczność wyboru, zawsze nastręczała mi kłopotu.

Uliczka skręcała łagodnie w dół. Bruk był śliski i musiałam uważać, żeby się nie potknąć. Na chwilę zamyśliłam się, wdychając głęboko wilgotne i przejmujące chłodem powietrze. Otuliłam się ciaśniej wełnianym szalem i przyspieszyłam kroku. Nagle zauważyłam rozświetlone mocnym światłem szklane drzwi. W ich pobliżu ktoś zostawił oparty o mur rower. Zdziwiło mnie to. „Pracują o tej porze?” – pomyślałam. W miarę jak zbliżałam się do sklepiku, czułam z jednej strony narastającą chęć, aby do niego wejść, z drugiej strony lekką niepewność, co zastanę w środku.

Ciekawość zwyciężyła. Dynamicznie pchnęłam drzwi i przekroczyłam wysoki próg sklepu. Otoczyło mnie ciepło i poczułam zapach kurzu zmieszanego z aromatyczną wonią kadzidełka. Rozejrzałam się niepewnie w poszukiwaniu sprzedawcy, ale w sklepie nikogo nie było. Wzięłam do ręki granitowy stożek, z odręcznie nabazgraną na białej nalepce ceną „35”. Przyglądałam mu się przez chwilę z zaciekawieniem. Już miałam zamiar odłożyć go na miejsce, kiedy mój wzrok zatrzymał się na sprzedawczyni, która pojawiła się nie wiadomo, kiedy, tuż obok mnie. Była ubrana w szary luźny sweter, spod którego wystawała biała oblamówka bawełnianej koszulki. Krótko przycięta grzywka, eksponowała łagodne zmarszczki wokół skośnych, ciemnych oczu a pogodny uśmiech, odejmował jej lat.

– What would you like to wish for? – zapytała odbierając ode mnie figurkę.

– Chciałabym, aby na świecie nie było wojen, aby dzieci nie umierały z głodu, a ludzie po prostu się szanowali i kochali…

– We’ll see, we’ll see… – odpowiedziała Chinka z niezmienionym wyrazem twarzy i wolno odeszła.

be the first to comment on this article

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *